środa, 15 września 2010

Jak z niczego oszczędzać na emeryturę

Znów się irytuję prasowymi doniesieniami. Złoszczę. Wściekam. Ciskam kalumnie. Ale jestem właściwie bezsilna, zwłaszcza, że wiem, iż analitycy, mniej ładnie, za to bardziej trafnie zwani analami, mają rację.

Rzecz tylko w tym, że w tej swojej racji, która jest bardziej racją, bo jest ichniejsza niż mojsza, stracili jednakowoż kontakt z rzeczywistością, a swoje analizy kierują do ludzi, którzy pobłażliwie patrzą na średnią statystyczną zarobków Polaków. Bo to ich niewiarygodnie wysokie wynagrodzenia zawyżają te dane. Ze szkodą dla takich szaraczków jak ja.

Więc tak. Polacy to banda niefrasobliwych nierobów, którzy ani jednej myśli nie poświęcają przyszłości, emeryturze w szczególności. Matołki przebąkują coś wprawdzie, bo tyle do nich dociera, że za lat 30 otrzymywać będą w najlepszym razie 40% swojego obecnego uposażenia, a jednak nie podejmują żadnych kroków, by jakieś zabezpieczenie finansowe sobie zorganizować. Nie, to nie ja tak myślę o swoich ziomalach z planety RP. Taki obraz wyłania się mediów, opinii polityków, dziennikarzy i anali.

Łatwo mówić. Ale co z tym zrobić?  

Piszą więc tak:  Podstawową zasadą skutecznego i efektywnego oszczędzania jest odkładanie 10% swojego dochodu netto, niezależnie od jego faktycznej wysokości. To całkiem rozsądne jest. Ale jeśli otrzymuje się na rękę 1.800 zł i z tego trzeba opłacić mieszkanie i uregulować rachunki, a i na życie coś zostać musi, to jak te 180 zł odłożyć?

Chociaż z drugiej strony: Jako przykład można przytoczyć sytuację dzisiejszego 30-latka, który może pozwolić sobie na odkładanie 200 złotych aż do momentu przejścia na emeryturę, czyli przyjmijmy - do 65 roku życia. Przez 30 lat oszczędzania, zakładając dziesięcioprocentową stopę zwrotu oraz uwzględniając wszelkie koszty, podatek Belki oraz inflację, możemy uzbierać jakieś 250.000 zł, co pozwoli na dodatkową emeryturę w wysokości 1.500 zł. Kusi, co? No i brzmi sensownie. 

Jednakowoż - czy ten rachunek zysków aby odpowiednią stopę inflacji uwzględnia? 1.500 zł za 30 lat ile będzie warte? Co za to kupi ówczesny emeryt? I wątpliwość najistotniejsza - skąd wziąć co miesiąc te dodatkowe 200 zł?

Albo to, też dobre: W miarę zwiększania się zarobków, powinniśmy proporcjonalnie zwiększać wysokość oszczędności. Heh... Jakie 'zwiększanie się zarobków'? Każdy przedsiębiorca tłumaczy się kryzysem i trudnościami na rynku. Spowolnieniem gospodarczym... Ładnie się to nazywa. Ładnie. Tylko skutki dla szeregowego pracownika wcale nie są ładne.

Tak. Wychodzi na to, że my, Polacy, nie jesteśmy w kwestii finansów osobistych szczególnie odpowiedzialni. Zaciągamy kredyty i pożyczki. Konsumpcji nie chcemy odkładać na później. Nie mamy oszczędności. Nie myślimy o przyszłości, o starości, o jesieni życia. Nasza wina, że chcemy czegoś od życia. Że chce się nam pożyć. Coś mieć. Coś zobaczyć. Dokądś pojechać. Weekend spędzić na Mazurach. Pod żaglami. Albo w Bieszczadach. Po górach dwa dni podreptać. Wypocząć w ciepłych krajach, albo nad naszym, równie kosztownym morzem... 

Czemu tak z nami jest?  

Bo życie jest kruche takie. Dziś, najpóźniej jutro pewnie mi w końcu pikawka strzeli od nadmiaru zmartwień i leżąc w sterylnej bieli szpitalnego łóżka, zanim oczy zamknę na zawsze przyjdzie mi pewnie, a i nie jednemu rodakowi w podobnym położeniu, do głowy, że zamiast ciułać grosz do grosza i ładny ciuch, wyjazd interesujący, pomysł jakiś szalony odkładać na bliżej nieokreślone 'kiedyś', trzeba było po prostu to zrobić. Po co? Żeby cieszyć się. Teraz się cieszyć, się uszczęśliwić i kogoś też uszczęśliwić. I o opinię nie dbać. O opinię mass-mediów, publikatorów w szczególności. 

Bo te same media, zakłamane jedne, które nas za tę niefrasobliwość krytykują, codziennie z lubością wręcz chorobliwą uprawiają kult młodości, epatują luksusem, bogactwem, pieniędzmi o wartości niebotycznie niewyobrażalnej, spychając ludzi w podeszłym wieku na margines. Jedyne zdjęcia osób starszych to te z wystawy World Press Photo albo stanowiące ilustrację do tematów emerytalnych. Materializm, materializm i młodość tylko się liczą!

Nawet osoby po 40. roku życia są już passe. Zwiędło to-to. Zęby im się psują. Skóra się marszczy. Tu i ówdzie przybyło i zbyć się tego nie da, bo organizm ma swoje prawa, których z wiekiem nabywa. Wbrew naszemu widzimisię...

A jeszcze aktor, który w serialu gra postać 'zwyczajnego Polaka' (i opowiada, że on wie, jak to jest, że się wczuwa świetnie, że rozumie te problemy) za 8-dniową pracę na planie zdjęciowym otrzymuje 32.000 zł. I kiedy wraca do domu może już przestać być szarym obywatelem. I nawet nie wie, że płaca minimalna w tym kraju to 1.408 zł brutto. Wielu zwyczajnych Polaków, zbyt wielu, takie właśnie wynagrodzenie otrzymuje.

No to jak tu żyć, w końcu? 

Wiem, wiem. Niech media robią swoje. A o przyszłości myśleć trzeba, zabezpieczyć sobie starość. Ale czy naprawdę nie możemy liczyć na rozsądne rozwiązania systemowe? Mnie nie chodzi o roszczeniową postawę, o to, by państwo się mną opiekowało. Przy odpowiednich warunkach do działania poradzę sobie. Nawet z 1.800 zł miesięcznie. Bo będę mieć motywację, by zarabiać więcej. I odkładać więcej, jeśli państwo stworzy obywatelowi takie warunki. A pracodawca będzie miał możliwość, by płacić więcej. Z korzyścią dla wszystkich.

Czy to naprawdę tak wielki uszczerbek dla budżetu, jeśli sobie każdy z nas te emerytalne oszczędności odpisze od podatku? Dla Polaka to powód wystarczający, by odkładać choćby 50 zł miesięcznie. Niewiele, ale zawsze coś. Jak się zarabianie spodoba Polakom, to i odkładanie wejdzie im w nawyk. Wszak nie od dziś wiadomo, że ziarnko do ziarnka, a zbierze się miarka. Nawet niejedna, problem tylko w tym, że jak już człowiek ma pół miarki, to ustawodawca tak robi, że do tego, co się odłożyło trzeba - i to w trybie pilnym - sięgnąć... Zbyt często te czarne godziny się w życiu przeciętnego Polaka pojawiają.

Nie, granie w totolotka nie przynosi żadnych spektakularnych efektów.

No, dobrze. A więc nadal życiem się będę cieszyć, choć różowo nie jest. I przyglądać się będę dalej i zastanawiać, co z tym fantem emerytalnym zrobić można, przy groszowych zarobkach.

Przynajmniej jedno jest pewne, będąc teraz nawet nie klasą średnią, łatwiej mi będzie znosić biedę na emeryturze. Ufff... Chociaż tyle. A już myślałam, że ubogiemu zawsze wiatr w oczy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz