środa, 8 września 2010

Szukam konstruktywnego rozwiązania problemu emerytalnego

Pomna nocy spędzonej w niezbyt różowej przyszłości i przekonana, że za tych 30 lat nie będę wiodła wesołego życia pogodnej starowinki, postanowiłam spędzić trochę czasu na zapoznawaniu się z możliwościami zabezpieczenia jesieni życia. Dzięki Bogu, że stworzył Amerykanów a oni Internet!

Kawa dymiła sobie w kubku, kiedy zabierałam się za przeszukiwanie zasobów Globalnej Sieci, przekonana, że zajmie mi to najwyżej godzinkę. Zaraz znajdę odpowiedź na nurtujące mnie pytanie i będę mogła wrócić do swoich zajęć.

Wiele, bardzo wiele wyjątkowo długich godzin później kawa jest zimniejsza niż mój niedoszły kolega małżonek z koszmarnego snu emerytalnego. Wokół laptopa narosło trochę śmiecia. Walają się chusteczki do nosa, papierki po słodyczach, sreberko po czekoladzie. Wykałaczka. Widelec (a ten tu skąd?!). Miseczka z topniejącym lodem. Ogryzek brązowieje na stosie fiszek z bazgrołami, które wcale nie przybliżyły mnie do rozstrzygnięcia zagadnienia, jakie pewnie i tej nocy spędzać mi będzie sen z oczu, uszu, a nawet brzucha, nóg, stóp i paznokci.

Mam wrażenie, że przeczytałam cały Internet od deski do deski. Znalazłam - swoją drogą interesujące i językiem giętkim całkiem popełnione - publikacje, którymi zapełnić można by 20000000000000000-stronicowe tomiszcze, z jakże odkrywczymi informacjami, że system emerytalny w Polsce jest kompletnie niewydolny, emerytom grozi bieda, świadczenia są głodowe, zaraz się to wszystko zawali, a najgorzej to będą mieli ci, którzy na emeryturę przejdą za 30 lat. Czyli ja! Czy zawszę muszę mieć najgorzej?! Poza tym te mądrości to, to, to... To ja wiem to wszystko! Czuję to w moczu! I w proroczych snach (a żadnego więcej przeżyć nie chcę) mnie się objawia. Rozwiązana szukam!
   
Wreszcie jest. Pojawia się jakaś mdła bo mdła, ale jednak iskierka nadziei. Znajduję serwis, którego zapewne niezbyt rozgarnięty autor tudzież autorzy – wobec tego ogromu pesymizmu, jaki tego dnia w swoich bezskutecznych poszukiwaniach mimowolnie wchłonęłam i to w dawkach przekraczających wszelkie dopuszczalne normy – twierdzą, że jest źle, będzie jeszcze gorzej, ale da się z tym coś zrobić. W myśl zasady – z każdego szamba można jakoś wybrnąć.
 

Zobaczymy, zobaczymy. Jakoś sceptycznie do tego podchodzę. Ale jeszcze w tym tygodniu przeprowadzę pierwszy, acz wielce gruntowny test zawartych tam porad. Jak się nie uda, to nie będę udawać, że się udało, ale znajdę jełopów i zrobię im z czterech liter jesień średniowiecza!  



Hmm....



No, tak...



Późna pora...



Spać pora...



Trzeba by się położyć....



Popisałabym może jeszcze?...



Boszszsz... Jak ja się nie chcę położyć spać!
  
Ależ mi ta emerytura zalazła za skórę! Boję się jak wszyscy diabli, że starowinką będąc, do szczurów szyć będę z kuszy, czy innego śmiercionośnego narządu... Celem stworzeń tych konsumpcji.

No, niech mi się franca tej nocy przyśni.... Nie wiem, co uczynię... ? No, nie wiem...  

Dobranoc. Idę do łóżka. Wszak twardym trzeba być, a nie miętkim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz