sobota, 18 września 2010

Nie wiem, co robić, a mam kłopot z przyszłą emeryturą


Stoję w martwym punkcie. Nie wiem, co mam robić dalej? W sprawie swojej przyszłej emerytury co mam robić? Zobowiązałam się, głównie sama przed sobą, gruntownie rozpoznać rynek instrumentów, które w przyszłości stanowić będą alternatywę dla ZUS. No i rozpoznałam, tylko że... One wszystkie, te sposoby, są nic nie warte.

Bo weźmy na ten przykład IKE, które właściwie stanowić powinno podstawę w przypadku oszczędzania z przeznaczeniem na przyszłą emeryturę. Trzeci filar, znaczy się. Filar - jak wiadomo - stanowić powinien oparcie. Ale nie liczyłabym na to. Po pierwsze primo – limit wpłat. W 2010 to niecałe 10.000 zł (dokładniej: 9.579 z). A jeśli kogoś stać na więcej? Ile daje odkładanie przez 30 lat 10.000 zł rocznie? Nawet jeśli ten pieniądz pracuje, to nie będzie to powalająca kwota. 

Bardziej realnie niż te 10.000 zł... Wychodzi, że odkładając na IKE 1.000 zł rocznie przez 30 lat dostanę jakieś, niecałe, 100 zł do swojej emerytury. No, szał!

Środki zwolnione są z podatku Belki, ale pod warunkiem, że odkładać je będę do osiągnięcia wieku emerytalnego. No dobra, spróbuję jakoś dociągnąć do 60-tki.

Wada podstawowa? Słaby kontakt ze swoją kasą. A jak uznam, że bank, makler, towarzystwo ubezpieczeniowe, TFI słabo zarządzają moimi środkami i nieskutecznie je pomnażają, to nie mam możliwości zmiany zarządzającego. Znaczy się tak – likwiduję konto, ale już nigdy przenigdy nie będę miała możliwości założyć następnego.

Fundusze inwestycyjne to całkiem inna bajka, w najlepszym tego słowa znaczeniu. No, ale trzeba dzielić się z fiskusem zyskami, poza tym wiedzę trzeba mieć i stale śledzić giełdę. Tanio kupować, drogo sprzedawać. Można, oczywiście, zdać się na maklera, ale trzeba przecież 'odpalić' mu prowizję. Myślę sobie jednak, że warto się trochu wyedukować i podjąć ryzyko. Dla tej bajki.

Obligacje też niegłupia rzecz, ale najpierw trzeba zgromadzić niewąską kasę. A zysk? No, zdecydowanie lepszy niż na lokacie bankowej. Zaraz i o tym... Ryzyko związane z obligacjami? Twierdzą, że nie ma żadnych, bo gwarantem jest Skarb Państwa. Choć przykład Grecji nie napawa optymistycznie, to warto pamiętać, że w XX, a tym bardziej w XXI wieku jeszcze żadne państwo nie splajtowało.

Lokata. Chciałoby się powiedzieć: 'no, proszę cię, przestań'. Jeśli miałabym odłożonego trochę grosza i chodziłoby mi tylko o przechowanie kasy na rok, żeby uniknąć skutków inflacji, to pewnie bym o tym pomyślała. Nie warto się jednak nabierać na te obiecywane przez banki 5% czy 7%. Minus inflacja, minus podatek Belki...

O ROR-ach nawet nie wspomnę. Oprocentowanie znikome, łatwa dostępność do pieniędzy, a tym samym pokusa, by cosik uszczknąć teraz, już, zaraz. Uzupełnienie luki jest trudne i na ogół mało prawdopodobne. Prawda? Ojej, a jednak wspomniałam o RORze...

Co jeszcze? Polisy z funduszem inwestycyjnym i polisy unit-linked. Szkoda nawet gadać. Coś co jest do wszystkiego, w rzeczywistości jest do... Ni polisa, ni inwestycja. Bywa, że można dostać 1 zł odszkodowania na skutek śmierci, ale wszystko to napisane jest w umowie tym małym, maleńkim druczkiem, którego na ogół zwyczajnie nie chce nam się czytać.

Popsułam sobie nastrój na weekend. Oj, jak bardzo go sobie zepsułam. Ale może sięgnięcie dna przyniesie jakieś konstruktywne rozwiązanie problemu emerytalnego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz