poniedziałek, 25 października 2010

Poplątane wątki emerytalne

Odkąd z uwagą śledzę wydarzenia związane z politycznymi decyzjami, dotyczącymi przyszłych emerytur coraz mniej z tego wszystkiego rozumiem. Nie znajduję żadnej logiki, wynikania, przyczyny i skutku, co sprawia, że z każdym dniem, z każdą prasową notką i medialnym doniesieniem czuję się coraz bardziej sfrustrowana.

Dorosły człowiek, a nie rozumie! Co będzie, gdy ktoś, kto od czasu do czasu tu zagląda, uzna, że orientuję się w temacie, skoro tak pilnie tropię emerytalne wątki? A jeśli jestem obeznana, to będzie można zasypać mnie pytaniami zagadnienia emerytur dotyczącymi? Co powiem komuś takiemu, poszukującemu? Odeślę go z kwitkiem i informacją, że sama nie rozumiem, o co w tym wszystkim chodzi? Wstyd będzie, oj, będzie wstyd!

No bo tak, na tę nieszczęsną logikę, to chaos mamy, a ja ciemność widzę, ciemność na tle emerytury. Zresztą samej emerytury też jakoś nie dostrzegam. Perspektyw – jednym słowem – żadnych.

Miało się zmienić, miało drgnąć. W efekcie miało być trudniej, ale efekt efektów miał być taki, że przyszłym emerytom będzie miało być dobrze. Na mieleniu politycznym ozorem się skończyło. Milczenie zapadło w kwestii zrównania wieku emerytalnego płci obojga, podniesienia wieku emerytalnego, reformy OFE, które miały w ramach subfunduszy walczyć jak agresywne lwy lub zrównoważone antylopy (w zależności od tego, ile lat klientom zostało do emerytury) o pomnażanie powierzanych funduszom środków. Zachęt do oszczędzania w III filarze też raczej nie będzie.

Dlaczego tak się dzieje? Skąd milczenie? Jakim cudem w tym wszystkim brakuje logiki i konsekwencji? Z powodu całkiem błahego, ale na wskroś politycznego. Magiczne słowo: wybory! Za miesiąc samorządowe, w przyszłym roku parlamentarne...

Pamiętam, że mieliśmy w liceum nauczyciela historii, człowieka młodego, kochającego przedmiot, który wykładał i świetnie dogadującego się z nami, ówczesnymi nastolatkami. Edukował nas zarówno historycznie, jak i patriotycznie. Jako że moja nauka w liceum przypadła na lata ustrojowej transformacji, więc o zmianach, o tym, że będzie w Polsce lepiej często na lekcjach historii rozmawialiśmy. Nasz nauczyciel chciał z nas uczynić prawdziwych obywateli, dlatego przed wyborami wiele nam o nich, ich roli i naszej w nich roli opowiadał.

Wkrótce stało się tradycją, że ilekroć chcieliśmy uniknąć nudnych wykładów o nikomu do szczęścia niepotrzebnych wydarzeniach z okresu Rewolucji Francuskiej chociażby, prosiliśmy naszego ukochanego belfra skamląc chóralnie: 'o wyborach! o wyborach!'

Gdybym mogła spotkać go teraz, pewnie zasmucony byłby faktem, że wyrachowana polityczna poprawność i brak odwagi do podejmowania radykalnych, ale potrzebnych decyzji, jest dla politykierów ważniejsza, niż przyszłe losy społeczeństwa. Próbował nam wmówić, bo było o tym przekonany, że w demokratycznym państwie jest dokładnie odwrotnie.

Tymczasem jak jest? Niepopularne rozstrzygnięcia przed wyborami? Nigdy w życiu!

Nie, nie jestem zwolennikiem zrównywania wieku kobiet i mężczyzn, ani też podnoszenia wieku emerytalnego. Nie przemawiają do mnie argumenty, zgodnie z którymi chodzi o to, bym po 60. roku życia nie czuła się wykluczona społecznie. Spokojna głowa. Znajdę sobie zajęcie i będę się znakomicie bawić.

Niemniej jednak dostrzegam potrzebę reform, a przede wszystkim zdjęcia z pozostających w wieku produkcyjnym obowiązku utrzymywania uprzywilejowanych grup, które ze świadczeń emerytalnych korzystają zdecydowanie przedwcześnie. Bywa, że i o 20 lat za wcześnie. W matołka, który ledwo wiąże koniec z końcem, a ze swoich obowiązkowych składek finansuje mercedesy i domki letniskowe cieszących się urokami emerytury mundurowych czy górników wali się bez opamiętania.

Zabiera się wszelkie ulgi, myśli o zlikwidowaniu becikowego, a program Rodzina na Swoim traktuje jak niewypał, z którego czym prędzej trzeba się wycofać. Nie sprzyja to wyżowi demograficznemu, od którego przecież w efekcie zależy utrzymanie emerytów.


Taki matołek nie wyjdzie na ulicę, upomnieć się o swoje. Z pokorą zniesie kolejne obciążenia, złorzecząc jedynie w duchu rządzącym. Może jeszcze przy wódce z innymi matołkami sobie ponarzeka. Wiem, bo sama do tej grupy należę.

I wiem też jeszcze jedno - mianowicie kto palić będzie opony pod siedzibą pierwszego ministra, gdy po wyborach Kancelaria Premiera wróci do tych ważnych dla nas wszystkich emerytalnych wątków. Mnie i podobnych tam nie będzie, bo będziemy w pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz